Czy rzeczywiście była to „Walka o polską Orawę”?

Artykuł pióra Dawida Golika opublikowany w Dzienniku Polskim z 5 czerwca 2025 r.  nr 129 (24605) o bombastycznej nazwie „Walka o polską Orawę”, zamieszczony w dziale Historia -Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski przypominają”, wywołał moje zdziwienie. Autor rozpoczyna bowiem swoją opowieść od faktu, iż „po klęsce w 1939 r. spore  tereny polskiej Orawy, a także Spisza, znalazły się w granicach Republiki Słowackiej”, a całkowicie pomija i nie zauważa faktu, iż spory graniczne pomiędzy Czechosłowacją a Polską pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku rozpoczęły się od zbrojnego wkroczenia na tereny słowackie wojsk polskich w dniach 25-27 listopada 1938 r. (Spisz – Orawa, Czadeckie) i że to administracja polska rozpoczęła od wprowadzania na przyłączonych terenach słowackich administracji polskiej (także czeskich – na Zaolziu). To, iż również wówczas współdziałała z III Rzeszą Niemiecką, w szczególności po podpisaniu haniebnej umowy z Niemcami z 26 stycznia 1934 r., polska historiografia, a także Dawid Golik, skrzętnie przemilcza[1]. Nie wspomina również Dawid Golik o dywersji pozafrontowej, jaką rozpoczęła Ekspozytura II Oddziału Sztabu Generalnego w CSR, o akcji „Łom” na Zakarpaciu, a także o parawanie, w postaci reaktywowanego w Nowym Targu Związku Górali Spisza i Orawy, jaki dla finansowania tych działań stworzył ks. infułat Ferdynand Machay[2]. Zapomniał, iż kwestia zajęcia czeskich i słowackich terenów została zaakceptowana przez III Rzeszę i że z taką prośbą, iż Polska jest zainteresowana „pewnym rejonem Czechosłowacji”, zwrócił się w lutym 1938 r. do Hermana Göringa sam Józef Beck, ówczesny polski minister spraw zagranicznych, a także o tym, iż odpowiedź akceptująca te zamierzenia przyszła  21 maja 1938 r. Otrzymał ją polski poseł w Berlinie J. Lipski, o czym osobiście poinformował go podczas specjalnego spotkania w Berlinie  H. Göring[3]

W polskiej historiografii, a w szczególności w propagandzie (czyni to również Dawid Golik w ramach tzw. nowej polityki historycznej) o działaniach zapoczątkowanych w lutym, a zrealizowanych w listopadzie 1938 r. najchętniej się nie wspomina, a wyolbrzymia się twierdzenia o niczym nieuzasadnionej napaści słowackiej we wrześniu 1939 r., iż „przez lata wojny następowała słowakizacja tych ziem, instalowano tam obcą administrację, urzędy, a także posterunki straży Finansowej i żandarmerii oraz placówki paramilitarnej Hlinkowej Gardy”. W zupełności nie uwzględnia się natomiast faktu, iż tereny te były wówczas w 90% zamieszkałe przez Słowaków, a także, iż wykorzystując ówczesną koniunkturę polityczną, władze ówczesnej Republiki Słowackiej upomniały się o orawskie i spiskie wioski (również o czadeckie) i na mocy umowy z Niemcami z 21 listopada 1939 r., potwierdzonej ustawą nr 325 z dnia 22 grudnia 1939 r. Sejmu RS, inkorporowały do Słowacji wszystkie ziemie słowackie przyłączone do Polski w latach 1920, 1924 i 1938 r.[4].

Twierdzenie, iż władze słowackie poddały te ziemie „słowakizacji” są aż nadto przesadzone. Wprawdzie polskie statystyki okresu międzywojennego i ówczesne polskie władze nie dopuszczały możliwości istnienia na tym terenie społeczności słowackiej i krzewiły teorie o odwiecznym polskim ludzie nieuświadomionym osiadłym na Orawie, który nie posiada odpowiedniej tożsamości narodowej i należy u niego przebudzić, jedyną właściwą, a więc polską tożsamość narodową, to jednak zachowania tego ludu nie były tożsame z życzeniem władz w Nowym Targu. Potwierdzają to liczne przekazy, m.in. list Juliusza Zborowskiego, członka Polskiego Komitetu Plebiscytowego w Nowym Targu z 10 czerwca 1920 r. do prof. Władysława Semkowicza,  który tak opisywał szanse na przyłączenie tych ziem do Polski w 1920 roku …Plebiscyt wedle wczorajszego i dzisiejszego posiedzenia z komitetem w Jabłonce i Starej Wsi – przedstawia się fatalnie (…) Otóż na Orawie mamy tylko okolice Jabłonki za sobą na pewne; stan w namiestowskiem fatalny. Ogółem na Orawie 30% – 40% za nami, choć i to przesada. (…) Na Spiszu sytuacja parę razy gorsza. Procent dla nas 10 – 20%. Tu leżymy na obie łopatki. Są wsie, w których nikt jeszcze z naszych nie był. Komitet starowiejski jest bez organizacji (…) Stwierdzam więc: 1. Że przy plebiscycie leżymy…[5]. Jak zatem z tych słów autora tego listu wynika, mieszkańcy terenów Spisza i Orawy przyłączonych do Polski w 1920 r. na podstawie arbitrażu  Rady Ambasadorów w Spa z 28 lipca 1920 r., w większości Słowacy, nie odczuwali radości z przyłączenia ich stron rodzinnych do II Rzeczypospolitej Polskiej.

Jeszcze bardziej dramatycznie opisał stan ówczesnej świadomości narodowej  na przyłączonych terytoriach górnej Orawy i północnego Spisza polski jezuita, zaangażowany w działanie plebiscytowe, ks. Kazimierz Bisztyga, któremu ks. biskup Stefan Sapieha zlecił w 1923 roku przeprowadzenie misji na tych terenach, który stan świadomości tych mieszkańców ocenił następująco: …Że plebiscyt na Spiszu i Orawie nie doszedł do skutku, to nasze szczęście, gdyż groził nam zupełną przegraną i fiaskiem wielkim, a i ten mały ochłap ze Spiszu i Orawy, rzucony nam od stołu Najwyższej Rady, nie byłby nasz, gdyby przyszło było do głosowania. Chociaż bowiem na całym Spiszu i Orawie lud jest rdzennie polski, mówi, a nawet klnie po polsku [według spostrzeżenia autora tych słów], narodowo zupełnie nieuświadomiony, do Polski nie czuł żadnej sympatii, za polski lud się nigdy nie uważał i za Polską nigdy nie byłby głosował. Kilka rodzin uświadomionych, jak Sokorzy[6], Machaje na Orawie, a Haberzy na Spiszu, to chlubne ale znikome wyjątki…[7].

Zupełnie podobnie przedstawiała się sytuacja we wrześniu 1939 r. Orawianie bowiem przyłączenie do Słowacji przyjęli z entuzjazmem, jako spełnienie ich uzasadnionych żądań z okresu plebiscytowego. Potwierdzają to jednoznacznie ówczesne przekazy – w szczególności Kronika Podwilka  Stefana Chowańca, który zdarzenia te opisuje następująco: …w dniu 21. XI. 1939 roku przybyli do naszej wsi żołnierze Armii Słowackiej wraz ze służbą graniczną, gorąco witani przez mieszkańców naszej wsi[8], który fakt o domniemanych prześladowaniach, na które powołuje się Dawid Golik, skomentował następująco …w tych latach problem narodowościowy nie występował. Kto czuł się Słowakiem był Słowakiem, a kto Polakiem był Polakiem. Nie było żadnych prześladowań. W orawskich wsiach pracowali księża, którzy w latach 1918-1920 agitowali za przyłączeniem Orawy do Polski. I tak ks. Marcin Jabłoński w Orawce, ks. Józef Buroń w Lipnicy Małej, ks. Karol Machay w Lipnicy Wielkiej, ks. Jan Maślak w Zubrzycy Górnej. W Chyżnem pozostał polski ks. Antoni Zaremba, któremu władze przyznały emeryturę i żył w spokoju….[9]. W podobny sposób wypowiada się o tym okresie inny orawski autor, dr Andrzej Jazowski z Lipnicy Wielkiej, bratanek wspomnianego w tekście ppor. Andrzeja Jazowskiego, który miał być dowódcą orawskiej placówki AK, o czym niżej. Otóż dr Andrzej Jazowski w swoich wspomnieniach o okresie przynależności jego rodzinnej miejscowości do I Republiki Słowackiej twierdzi coś zupełnie innego niż D. Golik, co w sposób jednoznaczny koresponduje z przekazem Stefana Chowańca z Podwilka, a czyni to następująco: …zdarza się słyszeć  lub przeczytać w polskich publikacjach o jakimś prześladowaniu Polaków przez Słowaków. Dlatego czuję się zobowiązany stanowczo stwierdzić, że nigdy nie byłem świadkiem czegoś podobnego. Wprost przeciwnie. Słowaccy funkcjonariusze na tych terenach zachowywali się bardzo godnie. (…) Innym przykładem wielkoduszności słowackich funkcjonariuszy wobec Polaków w okresie okupacji może być fakt, że ludzie prześladowani przez Niemców w Generalnej Guberni, mogli znaleźć schronienie w Górnej Orawie. Na przykład Andrzej Wierzba, przybysz zza zielonej granicy, mógł w Lipnicy nie tylko spokojnie żyć, lecz też prowadzić interes (on to właśnie skupował od lipniczan jagody i grzyby)[10]. Podobnych sytuacji było zresztą więcej, aprzyłączenie górnej Orawy do Republiki Słowackiej nie przeszkadzało w tym, aby Polacy nadal osiedlali się na tym terenie. Swój dach nad głową znalazło tam wiele osób narodowości polskiej, którzy uciekali z okupowanej Polski. Niektórzy budowali tam domy, zakładali firmy i szukali schronienia przed okupantem niemieckim. Nie był to tylko wspomniany Andrzej Wierzba, który  założył w Lipnicy Wielkiej punkt skupu płodów leśnych[11]. Kolejnym przykładem jest rodzina Rybińskich w Jabłonce[12], Stanisław Jaskólski,  Anna Maciejasz z Krakowa, Anna Słaby, prof. Stanisław Leszczycki z Warszawy[13]. Na Orawę wróciła też polska młodzież ucząca się w polskich szkołach średnich i uczelniach, również dzieci członków Legii Spisko-Orawskiej, działającej zbrojnie po stronie polskiej w okresie plebiscytowym, m.in.: Stefania Zybrzycka z Jabłonki, uczennica gimnazjum w Nowym Targu, której, podobnie jak innym uczniom i studentom, umożliwiono kontunuowanie nauki w szkołach słowackich[14], Marcin Lorencowicz, syn Wojciecha Lorencowicza, dowódcy I Kompani Spiskiej 3 Pułku Strzelców Podhalańskich, który zajmował Spisz w styczniu 1919 roku, podjął studia rolnicze w Bratysławie, córka Olga uczęszczała do gimnazjum w Dolnym Kubinie, zaś sam W. Lorencowicz otrzymał posadę nauczyciela w wiosce koło Lewoczy[15] a jego żona, po przejściu odpowiedniego przeszkolenia, pracowała w kasie pożyczkowej. Medycynę studiował w Bratysławie  Augustyn Dziubek[16] i wielu innych[17].

Zaskakuje natomiast fakt, iż powracającemu w listopadzie 1939 r. do rodzinnej Jabłonki z kampanii wrześniowej Andrzejowi Pilchowi, współpracującemu z polskim podziemiem w charakterze kierownika rejonu przerzutów granicznych o kryptonimie „Orawka”, wydzielonej do obsługi kurierskiej Delegatury Rządu,  zaoferowano nawet pracę w policji w Jabłonce[18]. W działalności konspiracyjnej pomagali mu również Słowacy – Maciej Budz – zastępca „notara” (kierownika urzędu rejonowego) w Jabłonce, który dostarczał druki dowodów osobistych oraz rodzina Gajniaków z Jabłonki[19] – Ignác Gajniak pełnił w tym czasie funkcję słowackiego komisarza rządowego w Jabłonce, odpowiednik wójta gminy. Z polskim podziemiem współpracowała w Jabłonce również słowacka nauczycielka Magdalena Kozová, Erwin Paś Pasovský[20] oraz Jan Feja z Gelnicy, funkcjonariusz służby bezpieczeństwa w Jabłonce[21]. Z polskim ruchem oporu współpracował na górnej Orawie również inny Słowak, ks. Andrej Doranský, wikary w Lipnicy Wielkiej, który aresztowany został przez gestapo jesienią 1944 r.[22], już po zajęciu I Republiki Słowackiej przez wojska niemieckie. Po zakończeniu zawieruchy wojennej, pomimo zasług dla polskiego podziemia z czasów wojny, został w lipcu 1946 r., w związku z dwukrotnym wnioskiem starosty powiatowego w Nowym Targu[23], usunięty z Lipnicy Wielkiej przez Ks. Adama kardynała Sapiehę, co wywołało u parafian masowe oburzenie i płacz[24].

Inaczej też wygląda opisywana przez Dawida Golika kwestia działalności podziemnej na inkorporowanych do I Republiki Słowackiej terenach górnej Orawy, gdyż wymienione przez niego osoby nie przebywały tam w latach 1939-45, a zatem nie mogły tam prowadzić żadnej działalności konspiracyjnej. Należał do nich ks. Ferdynand Machay, który przez cały okres II wojny światowej przebywał w Krakowie[25], Pius Jabłoński, który przebywał w Nowym Targu[26], czy też wspomniany wyżej ppor. Andrzej Jazowski, który wprawdzie przebywał na Słowacji, lecz w latach wojny,  był nauczycielem, a jednocześnie dyrektorem Szkoły Podstawowej w zagubionej w górach Zamagurza Spiskiego łemkowskiej wsi Osturnia na Spiszu (od września 1942 r. do lipca 1944 r.[27], w Jasenicy koło Námestova od sierpnia 1944 r.) [28], a pod koniec 1944 r. w miejscowości Polhora na Orawie[29], gdzie nauczał do czerwca 1945 r. Z uwagi na odległość tych miejsce pracy, w szczególności Osturni, miał on raczej bardzo ograniczony kontakt z mieszkańcami Jabłonki i okolicznych miejscowości. Po wojnie zaś, stał się pracownikiem starostwa w Nowym Targu (podobno w funkcji wicestarosty nowotarskiego), co jednak nie jest pewne.

Z największym jednak rozbawieniem przeczytałem informacje D Golika o domniemanych dokonaniach AK na terenie Orawy, związanych z ratowaniem lotników zestrzelonego 13 września 1944 r. nad terenem Jabłonki Orawskiej amerykańskiego samolotu Boening B-17, który spadł pomiędzy miejscowościami Podczerwone i Kaniówka, którym przypisuje działania, co najmniej wątpliwe. Twierdzi, iż …najprawdopodobniej w listopadzie 1944 r. stali się oni orawską placówką AK o kryptonimie „Dąb”. Jej komendantem został wspomniany ppor. Jazowski, który pełnił tę funkcję aż do przełomu stycznia i lutego 1945 r…, a następnie dodaje, iż …chyba najbardziej znaną akcją, którą wykonali, było uratowanie od niewoli amerykańskiej czterech amerykańskich lotników… Chciałbym go w związku z powyższym poinformować, iż „chyba” i „najprawdopodobniej” niezbyt przyłożył się do wykonywania swej pracy na państwowym etacie historyka w Krakowskim Oddziale IPN. Zapewne nie wie, iż istnieje przekaz naocznego świadka zestrzelenia Boeninga B-17 nad Jabłonką, Andrzeja Wojdyły, który w następujący sposób opisał je w obecności Jana Mariana Kacwina, przewodniczącego Zarządu Światowego Związku Żołnierzy AK w Nowym Targu. Otóż według Andrzeja Wojdyły zdarzenie ratowania lotników amerykańskich miało nieco inny przebieg: …13 września 1944 r. nad terenem Jabłonki Orawskiej został zestrzelony samolot bombowy [15 Armii Powietrznej Stanów Zjednoczonych] Boening B-17 ,,Latająca Forteca” przez dwa [niemieckie myśliwce] Messerschmitt [Me-l 09G], które wyskoczyły na niego zza Babiej Góry. Runął [on] na tory kolejowe w Podczerwonem. Załoga liczyła dziesięciu ludzi. Samolot bombowy uszkodzony pozostawał w tyle, nie mogąc nadążyć za eskadrą 300 maszyn b[ombowych], która powracała z Niemiec do Włoch. Byłem naocznym świadkiem [tych wydarzeń], stałem [bowiem] na wzgórzu Jabłonki obok kapliczki. Lotnicy ratujący się na spadochronach, [lądowali] na torfowiskach Jabłonki – sześciu ludzi, w tym dwóch w Piekielniku. Z gronem kolegów i dobrych ludzi udało nam się ich zebrać w jedno miejsce w zagrodzie Karola Buławskiego ,,Biscok” w Jabłonce. Karol Buławski przebywał w USA 20 lat, znał [więc] dobrze język angielski [co pozwoliło mu] być doskonałym tłumaczem. (…) Pamiętam, [że] był to straszny huk. Dwóch z nich spadło na terenie Piekiełnika. Jednego przywiózł schowanego w koniczynie stary sołtys Karol Kąś. Drugi spadł obok słowackiej placówki żandarmów; do ogródka. Słowaccy żandarmi [ukryli] go i bardzo ładnie postąpili, nie oddając go Niemcom tylko nam partyzantom. Niemcy patrząc przez lornetki [widzieli, miejsce jego lądowania, dlatego] przyszli po niego. Słowaccy żandarmi powiedzieli, że go nie ma, był, ale uciekł do lasu. Wincenty Siodłak (znający język angielski) i jeden Słowak – żandarm przebrany po cywilnemu, odprowadzili ich do braci Smutków w Jabłonce, a później zostali połączeni [z pozostałymi lotnikami). Opiekowali się nimi przez kilka dni Józef Dziubek, Andrzej Jazowski, Andrzej Pilch, Józef i Alojzy Machajowie oraz Balczyrzakowie i rodzina Bułowskich. Jeden z tej szóstki był narodowości czeskiej i prosił żeby go doprowadzić do jego rodziny. I tak postąpiono. To już było zadanie Alojzego Smutka i Erwina Paśśa (Ervín Pašš-Pasovský)…[30]    

Przekaz Andrzeja Wojdyły w sposób jednoznaczny przeczy wyimaginowanym domniemaniom, iż …najbardziej znaną akcją, którą wykonali, było uratowanie od niewoli amerykańskiej czterech amerykańskich lotników…, którzy – według Dawida Golika – rozbili się …między Czarnym Dunajcem a Jabłonką, na terenie wsi Podczerwone… i …pięciu z nich z nich trafiło pod opiekę Limby, pozostałych złapali Niemcy… i wręcz szokują. Pisze je bowiem w imieniu państwa polskiego Dawid Golik, urzędnik państwowy, który nie dość, że nie umie liczyć ilu tych lotników w rzeczywistości było, to jeszcze kompletnie nie zna lokalnej topografii. Podczerwone nie leży bowiem …między Czarnym Dunajcem a Jabłonką…, lecz pomiędzy Czarnym Dunajcem a Kaniówką. Dyskusyjne jest również twierdzenie o istnieniu na Orawie organizacji podziemnej o nazwie „Dąb”, gdyż wszyscy dotychczasowi autorzy, zajmujący się tematem i będący uczestnikami tych działań (A. Wojdyła) twierdzą, iż chodziło o organizację „Limba”[31], ewentualnie o trasę kurierską  o kryptonimie „Szkoła”[32]. Szokuje natomiast fakt zatajenia pomocy policjantów słowackich, którzy pomogli odprowadzić rozbitków do Jabłonki, co jednoznacznie poświadcza A. Wojdyła. Nie wpisywało mu się to zapewne w budowaną przez niego w artykule narrację antysłowacką.

Podobnie jest z informacjami, zamieszczonymi już we wstępie, o domniemanych placówkach paramilitarnej Hlinkovej Gardy (Gwardii), której na części górnej Orawy inkorporowanej do I Republiki Słowackiej pod koniec 1939 r. nie było. Potwierdzają to badania pracownika Ústavu pamäti národa w Bratysławie (odpowiednik IPN w Polsce) oparte o sprawozdania archiwalne[33], a jedyny Oddział Pogotowia Hlinkovej Gardy  w Jabłonce powstał dopiero  pod koniec października, względnie na początku listopada 1944 r. Jego podstawowym zaś zadaniem była ochrona ludności cywilnej przed polskimi bandami rabunkowymi i pseudo partyzantami, którzy ukrywali się w lasach pobliskiej Babiej Góry. W skład Oddziału Pogotowia Hlinkovej Gardy w Jabłonce wchodzili ochotnicy z Jabłonki, Rabčic, Zubrohlavy,  Klina, Chyżnego, Zubrzycy i Lipnicy Wielkiej, którzy interweniowali w szczególności w Zubrzycy Górnej, gdzie do powstania tego oddziału partyzanci polscy dokonali wielu grabieży – ubrań i 93 sztuk bydła, zaś po utworzeniu Oddziału Pogotowia Hlinkovej Gardy kradzieże te ustały[34], zaś partyzanci się wycofali. Dowódcą tego oddziału był Ján Šaliga. D. Golik działania rabunkowe tych polskich partyzantów nazywa bardzo wzniośle, specyficzną nowomową IPN, uważa, …że polskie oddziały partyzanckie mogą wykorzystywać terytorium Słowacji, w tym polskie ziemie okupowane, jako obszar, gdzie się zaopatrują – tak w żywność, jak też w broń i umundurowanie… Zatem zwykły rabunek, okradanie i prześladowanie słowackiej ludności cywilnej stał się działaniem godnym pochwały, gdyż „rekwizycje mienia” dotyczyły „nastawionych szczególnie antypolsko słowackich gospodarzy”. Uznał te działania za niemal zgodne z polską racją stanu na tym terenie, „za walkę o polskość”. Rozróżnia zatem dwa rodzaje kradzieży: „patriotyczną”, dokonaną przez polskich partyzantów, zaś te same czyny – kradzieże, dokonane przez inny mieszkańców okolicznych polskich wsi, nazywa „bandytyzmem”, który stał się „istną plagą” pogranicza polsko-słowackiego, gdyż ci okradali zarówno …Polaków, jak i Słowaków, część „skoków” wykonując przy tym „na konto” oddziałów leśnych AK… Specyficzna to logika pojęciowa pracownika publicznej jednostki naukowej!

Dawid Golik nie wspomina natomiast, iż Oddział Pogotowia Hlinkovej Gardy w Jabłonce zanikł w pierwszych miesiącach 1945 r., wraz z przyjściem frontu, a jego członkowie zasilili oddziały partyzanckie i w czasie ofensywy styczniowej walczyli już po stronie armii radzieckiej[35].

Autor artykułu „Walka o polską Orawę” w swym dążeniu do jednostronnego wykładu historii górnej Orawy okresu lat 1939-1945 nie wspomina jednak o tym, iż z polskim podziemiem na orawskich terenach inkorporowanych do Słowacji współpracowało szereg funkcjonariuszy administracji słowackiej, a także, iż w pomoc polskiemu podziemiu, oprócz wspomnianych wyżej osób, zaangażowany był również inny wysoki urzędnik ówczesnej słowackiej administracji państwowej Ján Klinovský, syn Márii Janovjakovej z Lipnicy Wielkiej, który odznaczony został przez prezydenta Andrzeja Dudę w 2022 r. in memoriam medalem Virtus et Fraternitas[36]. Warto o tym wspomnieć, gdyż ówczesna sytuacja na pograniczu polsko-słowackim nie była czarno-biała, co dobitnie potwierdza również przekaz Andrzeja Wojdyły.

Autor artykułu nie zauważa jednak faktu najważniejszego, tego, iż ówcześni mieszkańcy Orawy po zakończeniu II wojny światowej w zdecydowanej większości nie chcieli należeć do Polski. Dali temu wyraz w sposób zdecydowany podczas demonstracji przeciwko włączeniu ich miejscowości do Polski, która miała miejsce w Jabłonce 20 maja 1945 r., w dniu przekazania inkorporowanych terenów Spisza i Orawy Polsce przez władze odrodzonej Czechosłowacji, w której brało udział 3 tys. osób. Zaznaczmy, iż Jabłonka liczyła wówczas 2700 mieszkańców. W tym też dniu, po podpisaniu Protokołu spisanego dnia 20 maja 1946 r. w Trstenej w sprawie porozumienia co do ponownego ustalenia granic pomiędzy Słowacją a Rzeczpospolitą polską wg stanu przed rozstrzygnięciem w Monachium, Czechosłowacja ściągnęła swoich urzędników i służby mundurowe z terenów północnego Spisza i części górnej Orawy[37]. Nastąpiło to na mocy uchwały rządu czechosłowackiego w Koszycach z 5 maja 1945 r., gdyż nowe władze czechosłowackie chciały jak najszybciej umocnić się na Zaolziu, które miało dla nich znaczenie priorytetowe[38]. Władze  czechosłowackie reprezentował wówczas wiceprzewodniczący Słowackiej Rady Narodowej – mjr Milan Polák, zaś stronę polską przewodniczący Powiatowej Rady Narodowej w Nowym Targu Leon Leja.

 Dla słowackiej ludności tych terenów rozpoczął się wówczas chyba najtrudniejszy okres w ich historii, gdyż władze Starostwa Nowotarskiego nie zamierzały respektować ich praw narodowych, a swoje urzędowanie rozpoczęły od nakazu wydalenia nauczycieli słowackich, który wydały już 15 czerwca 1945 r., czym w praktyce rozpoczęły likwidację słowackiego szkolnictwa podstawowego, a także niższej szkoły średniej w Jabłonce, tzw. meštianky”. Na prośbę (memorandum) orawskich Słowaków o zachowanie tego szkolnictwa, podpisaną przez wszystkie miejscowe rady narodowe przyłączonych do Polski orawskich miejscowości z dnia 27 czerwca 1945 r. nie odpowiedziały[39]. Słowackie rady narodowe, które reprezentowały wówczas wolę 98% wszystkich mieszkańców Orawy, utworzyły wówczas ogólnoorawską Radę Narodową Oderwanych Miejscowości z siedzibą w Jabłonce, na przewodniczącą której wybrano Ludmiłę Verčekową z Jabłonki. Rada ta sformułowała szereg postulatów w zakresie praw mniejszościowych, których nowe władze komunistyczne w Nowym Targu, wzorując się na polityce okresu międzywojennego, nie zamierzały respektować. Rozpoczęły natomiast działania siłowe z równoczesnym stosowaniem  przymusu bezpośredniego wspartego nieudolnymi działaniami milicji polskiej wysłanej do Podwilka na mocy polecenia starosty nowotarskiego Karola Chlipały z dnia 28 czerwca 1945 r. Zaowocowały one tragicznym w skutkach epilogiem. W sposób szczegółowy działania władz Nowego Targu przeanalizował krakowski historyk, Leszek Gorycki[40], na podstawie materiałów archiwalnych zgromadzonych w Archiwum IPN w Krakowie[41]. Szkoda, iż Dawid Golik, pracownik IPN w Krakowie, nie zapoznał się z nimi. Postępowanie funkcjonariuszy MO i ludowego zaciągu, jakim ówczesny nowotarski komendant powiatowy MO Aleksander Karaś wzmocnił jej szeregi, wysłanych do 2 lipca 1945 r. do Podwilka było bowiem skandaliczne. Funkcjonariusze MO przybyli na Orawę pod dowództwem plutonowego Józefa Wrony[42] z Rabki, trzema samochodami ciężarowymi w sile około 30 ludzi[43]. Z raportu polskiej komisji międzyresortowej, którą powołano w okresie późniejszym do zbadania wydarzeń, jakie rozegrały się 2 i 4 lipca 1945 r. we wsi Podwilk i Jabłonka, wynika, że plutonowy Józef Wrona wjechał 2 lipca 1945 r. trzema samochodami, bez oporu miał rozbroić posterunek miejscowej milicji słowackiej (tak podano w raporcie) mieszczący się w jednej z tutejszych szkół, który jednak, jak ustalił Leszek Gorycki, nie był uzbrojony[44]. Polska MO pozostawiła w tym posterunku sześcioosobową załogę, a następnie dokonała napaści na miejscowy urząd parafialny, który obrabowała.

Milicjanci pobili gospodynię księdza i siłą zabrali ze sobą popularnego w Podwilku proboszcza, ks. Pavla Sobko, co stało się dla nich później zgubne ze względu na pozycję księdza na wsi, a zwłaszcza stosunek miejscowych wiernych do osoby duchownej. Po napadzie na plebanię członkowie powiatowej jednostki MO w Nowym Targu rozpoczęli plądrowanie wsi, pobili i okradli miejscowego kupca Antona Mastelę. Następnie wyruszyli do Jabłonki.

Po drodze, w Orawce rozbroili trzech milicjantów słowackich i zachowywali się podobnie jak w Podwilku. W drodze do Jabłonki zabrali dwóm okolicznym mieszkańcom rowery i pieniądze, grożąc im jednocześnie, że za każdego zabitego Polaka zabiją 30 Słowaków. W Jabłonce doszło do strzelaniny, po której milicja słowacka rozproszyła się, a czterech jej członków zatrzymano. Następnie polscy milicjanci splądrowali posterunek milicji i kancelarię Miejscowej Rady Narodowej w Jabłonce, gdzie zatrzymali jej prezesa i Karola Šperláka, sekretarza. Zabrali również rower słowackiego nauczyciela Miloša Borský’ego, a z domów okolicznych mieszkańców ukradli buty, zegarki i ubrania. W związku z tym, iż w Jabłonce znajdowała się komenda sowieckiej straży granicznej, ta zaalarmowana przez Słowaków, podjęła interwencję i zaczęła rozwiązywać zajście. Nakazała polskim milicjantom uwolnienie aresztowanych i …zwolnić księdza, zabrane rzeczy zwrócić, a im samym wracać z powrotem[45]. Po tym zdarzeniu polscy milicjanci wrócili do Podwilka, gdzie kontynuowali terroryzowanie ludności[46]. Około czwartej po południu 2 lipca 1945 r. około trzydziestu mieszkańców Podwilka, niezadowolonych z uprowadzenia Stanisława Lacha, Stefana Chowańca, Franciszka Bywalca i Stefana Jagi, a także księdza, jak również innych zajść, chcąca dowiedzieć się jakie są losy zatrzymanych i księdza Pavla Sobko, zebrała się przed niedawno utworzonym posterunkiem polskiego MO w Podwilku. W trakcie tego zgromadzenia doszło do incydentu, polscy milicjanci zatrzymali czterech kolejnych Słowaków[47] i zastrzelili Jana Zonzla z Podsarnia[48]. Leszek Gorycki stwierdza, iż z uwagi na fakt, że …Zonzel był znanym aktywistą słowackim, istnieje podejrzenie, że doszło do politycznego mordu[49]

Wieść o śmierci Jana Zonzla, porwaniu księdza Pavla Sobko aresztowaniach i rabunkach dokonanych przez MO zelektryzowała całą górną Orawę. W dniu następnym, wieczorem, 3 lipca 1945 r., mężczyźni z całej okolicy zaczęli gromadzić się w podwilczańskim lesie. Zebrało się ich około trzystu. Uzbrojeni byli w broń przywiezioną ze Słowackiego Powstania Narodowego lub pozostawioną przez żołnierzy radzieckich i niemieckich podczas przechodzenia frontu przez Orawę i zaczęli snuć plan unieszkodliwienia posterunku MO w Podwilku. Około godziny trzeciej nad ranem, już 4 lipca 1945 r., zaatakowali budynek szkoły, w której zatrzymali się funkcjonariusze nowotarskich oddziałów MO.

Kiedy polscy milicjanci zobaczyli, że atakujący mają przewagę liczebną, schronili się i zabarykadowali na wieży pobliskiego kościoła, gdzie mogli się lepiej bronić. Wieść o bitwie w Podwilku lotem błyskawicy rozeszła się po całej górnej Orawie i również z innych orawskich wsi stopniowo przybywały posiłki. Słowacy otoczyli kościół, ale nie byli w stanie zmusić polskich milicjantów do opuszczenia wieży. Po krótkiej walce milicjanci poddali się jednak z powodu braku amunicji i zostali rozbrojeni, a milicje słowackie odprowadziły ich do Lipnicy Małej, gdzie zostali przejęci przez żołnierzy Armii Czerwonej, którzy odprowadzili ich do Jabłonki, a w dniu następnym dotarli do Czarnego Dunajca i Nowego Targu[50].

Jak dowiadujemy się z meldunku sytuacyjnego starosty powiatowego w Nowym Targu z 4 lipca 1945 r., interwencja polskiego MO była niezgodna z wcześniejszym porozumieniem ze słowackimi radami narodowymi, gdyż sprawa dalszych działań słowackich milicji miała zostać rozwiązana polubownie[51]. W trakcie zajść zginęli po stronie polskiej Józef Wrona z Nowego Targu, Nowak Maciej z Piekielnika i Jan Kozak ze Spytkowic, zaś po stronie słowackiej Ján Zonzel i Teodor Šarka, obaj z Podsarnia i Ignác Šuvada z Jabłonki.

Powyższe wydarzenia stały się przedmiotem śledztwa międzyresortowej komisji Ministerstwa Administracji Publicznej i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, która odwiedziła Orawę jeszcze w lipcu 1945 roku. Komisja ustaliła, że przyczyną antypolskiego nastawienia ludności była dezorientacja ludności, wynikająca z powtarzających się informacji o mającej nastać zmianie granic i negatywnie oceniła działalność dowódcy polskiej MO, jak również starosty nowotarskiego, który zbyt pochopnie wydawał zarządzenia dotyczące wysiedlenia mieszkańców narodowości słowackiej, księży i nauczycieli, a na stanowiska kierownicze mianował ludzi niepopularnych, skompromitowanych działalnością polonizacyjną przed 1939 rokiem. Również rozbrojenie milicji słowackich zostało oznaczone jako nieprzemyślane i nierozważne, przeprowadzone bez wcześniejszych uzgodnień z pograniczną strażą sowiecką i instrukcjami Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie. Na podstawie tych ustaleń komisja zaleciła odwołanie starosty nowotarskiego Karola Chlipały, jak również wydalenie komendanta powiatowego MO Aleksandra Karasia ze służby, a zatrudnienie na ich stanowiska ludzi doświadczonych, rozważnych, znających stosunki miejscowe i odpowiednio zorientowanych politycznie. Zaleciła jednocześnie, aby tereny północnego Spisza i górnej Orawy zostały obsadzone przez wojsko polskie, które miałoby być jedynym komponentem zbrojnym, przychylając się tym samym do wniosku ks. F. Machaya z 15 kwietnia 1845 r. Zalecono jednocześnie, aby miejscowe milicje słowackie nadal pozostały w służbie bez broni,  po usunięciu z nich – jak to nazwano – elementów ekstremistycznych. Pozostawić miano również księży słowackich, nauczycieli, a słowackie szkoły miały pozostać dla tych, którzy będą nimi zainteresowani. Komisja zaleciła również, że szkolnictwo polskie winno zostać zorganizowane jak najszybciej, niezależnie od słowackiego. Stwierdziła, iż nie należy przesiedlać ludności słowackiej, gdyż pierwotnie chciano w stosunku do ludności słowackiej zastosować rozwiązania, jakie później spotkały ludność łemkowską na Łemkowszczyźnie, lecz zapowiedziała udzielenie pomocy dla miejscowych Polaków, dla ich swobodnego rozwoju materialnego i kulturalnego, bez dopuszczenia do ich majoryzowania. Komisja zaproponowała również pozostawienie dotychczasowych słowackich sołtysów i powołanie nowych dopiero po wyborach samorządowych[52].

Po zajęciu północnej Orawy przez liniowe wojska polskie, przez 32 Pułk 8 Dywizji Piechoty, co nastąpiło 14 sierpnia 1945 r., nie zwracano jednak uwagi na zapisy tego protokołu, a zawarte w nim zapewnienia międzyresortowej komisji MAP i MSZ, stały się nieaktualne. Słowaków żyjących na północnej Orawie po raz kolejny okłamano. Przeciwko słowackiej ludności Orawy (jak również Spisza – zajętego 17 lipca 1945 przez ten sam pułk) w jednym szeregu stanęły nie tylko wszystkie organa nowej polskiej władzy państwowej – wojsko[53], milicja, służba bezpieczeństwa, administracja państwowa i samorządowa administracja gminna, nowe polskie władze szkolne, ale także kościół[54], jak i polskie bandy, które działały na terenie Podhala. Słowackie szkolnictwo zlikwidowano w całości, a nauczycieli wydalono. W wyniku różnorakich form prześladowań do roku 1947 na północnym Spiszu i górnej Orawie zamordowano co najmniej 14 osób narodowości słowackiej[55], kilkanaście okaleczono, kilkadziesiąt z powodu słowackich przekonań narodowych uwięziono[56], setki okradziono, tysiące doznały różnorakich form upokorzeń i znęcania się fizycznego, a około 6500 wypędzono do Czechosłowacji, gdzie znaleźli ratunek przed terrorem i prześladowaniami[57]. Wkraczające wojska, które doprowadziły do pacyfikacji ponownie przyłączonych do Polski terenów Orawy, spowodowały, iż do Czechosłowacji wypędzono wówczas niemal wszystkich aktywnych słowackich działaczy narodowych, całą inteligencję i księży, co stanowiło aż 20% ogółu populacji tych terenów. Tych, którzy się opierali, uwięziono. Taki los spotkał nie tylko księży ze Słowacji, lecz również autochtonów Ignaca Lihosita z Jabłonki, proboszcza w Kacwinie[58] i Františka Móša z Trybsza, proboszcza w  Krempachach i Nowej Białej[59]. Według informacji zawartej w nocie czechosłowackiego MSZ z 16 stycznia 1946 r. łącznie aresztowano aż około 300 osób, a według niektórych źródeł zamierzono pozbawić wolności aż 2 tysiące[60]. Działania te, prowadzone na szczeblu lokalnym, zostały częściowo potwierdzone przez polskie czynniki rządowe, a w wyniku wizji lokalnych wszczęto kilka śledztw, postępowań administracyjnych i karnych, wymierzono wiele kar służbowych i upomnień. Nie doprowadziło to jednak do zmiany istniejącej sytuacji. Problemem były nadto bandy grasujące w Gorcach, w szczególności banda Józefa Kurasia „Ognia”. Nowa polska administracja nie była w stanie i nie chciała zapewnić mieszkańcom Spisza i Orawy bezpieczeństwa. Wydarzenia te, tkwiące głęboko w świadomości społecznej Słowaków mieszkających na Spiszu i Orawie, tygodnik Nasze Strony uznał w styczniu 2000 r., u schyłku ubiegłego tysiąclecia,  za jedno  z  wydarzeń, które najbardziej zmieniły oblicze regionu w XX wieku[61].

Zdecydowana większość uciekinierów z Orawy osiedliła się na stałe w Czechosłowacji, a jedynie niewielka część z nich, po poprawie warunków po podpisaniu Układu o przyjaźni i wzajemnej pomocy między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Czechosłowacką w Warszawie dnia 10 marca 1947 r.[62], powróciła do swoich wsi[63].

Przytoczone zatem w zakończeniu omawianego artykułu „Walka o polską Orawę” słowa ks. Ferdynanda Machaya, opublikowane z 13 lipca 1945 r. na łamach Dziennika Polskiego, iż: …za kilka dni nastaną na ziemiach Orawy i Spisza polskie czasy. Gdzie uciekną hitlerowscy gardziści, i gdzie zaczną mącić wodę, to nas nic nie obchodzi…, brzmiały złowieszczo. Były zapowiedzią nieszczęść i prześladowań Orawian, do których ks. F. Machay bezpośrednio się przyczynił i które, w imię swojej osobistej kariery, sprowadził na Orawę. Być może, pisząc te słowa, posiadał już informację, iż jego list z dnia 15 kwietnia 1945 r.[64] skierowany do Bolesława Bieruta, został właściwie rozpatrzony. Szkoda jednak, iż Dawid Golik nie wspomniał o tragicznych konsekwencjach jego działań.

                                                                                   Sekretarz Generalny

                                                                         Towarzystwa Słowaków w Polsce

                                                                                  dr Ludomir Molitoris


[1] Według Władysława Sikorskiego akcja zajęcia przez Polskę Zaolzia w 1938 roku (i terenów Spisza, Orawy i Czadeckiego) funkcjonuje w USA do dziś [do 1941] jako „…niewybaczalny błąd polskiej polityki, jako zbrodnicza głupota i co gorsza błąd natury moralnej ze strony Polski Odrodzonej…” Protokoły z posiedzeń Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej, t. I: październik 1939 – czerwiec 1940, oprac. Wojciech Rojek, przy współpr. Andrzeja Suchcitza, Kraków 1994, s. 359.

[2] A. G r z y w a c z, M. K w i e c i e ń, G. M a z u r, Zbiór dokumentów ppłk. Edmunda Charaszkiewicza. Kraków : Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego Księgarnia Akademicka 2000, s.105.

[3] K. R a k, Polska. Niespełniony sojusznik Hitlera. Warszawa : Wydawnictwo Bellona 2019, s. 387.

[4] Slovenský zakonnik  1939, nr 325, s. 648.

[5] List Juliana Zborowskiego z 10 czerwca 1920 r. do prof. Władysława Semkowicza. Biblioteka Jagiellońska Kraków, Dział Rękopisów, Spuścizna prof. Wł. Semkowicza, 9579 III., s. 3-5/197-188.

[6] Winno być: Sikorowie.

[7] K. O. B i s z t y g a, Misje ludowe na Spiszu. [w:] Nasze Wiadomości, Kraków. Drukarnia „Przeglądu Powszechnego“, styczeń – marzec 1924, T. VII, nr 34, s. 97.

[8] S. C h o w a n i e c, Kronika Podwilka…, s. 59.

[9] S. C h o w a n i e c, Kronika Podwilka…, s. 60.

[10] A. J a z o w s k i, Od dziejów środkowych Słowian do Orawy, Podhala i Spisza. Notatki z pamiętnika. Towarzystwo Słowaków w Polsce 2004, s. 224-225.

[11] A. J a z o w s k i, Od dziejów…, s. 224.

[12] L. R y d e l, Godny Orawianin. [w:] Spisz i Orawa. W 75 rocznicę powrotu do Polski północnych części obu ziem. Wydawnictwo i Drukarnia „Secesja”, Kraków 1995, s., s. 251; Członkowie rodziny Rybińskich – Alfred z dziećmi Aldoną, Jerzym i Urszulą oraz Rudolf z rodziną. J. Szperlak, Tartak Rybińskich. „Orawa” 1994, nr 32, s. 72.

[13] L. R y d e l, Godny Orawianin…, s. 72

[14] S. K a s p e r c z y k o w a, Z dawnych lat. „Orawa” 1992, nr 17-18, s. 22.

[15] O. P a l u c h, L. R y d e l, Poznałem córkę por. Wojciecha Lorencowicza. Dowódca I Kompanii Spiskiej 1918-1920. „Orawa” 1992, nr 17-18, s. 24-25.

[16] J. P i e r ó g, Pius Jabłoński. [w:] Spisz i Orawa…, s. 263.

[17] Słowackie władze szkolne bowiem wszystkim nauczycielom polskim, których wojna zaskoczyła na Orawie i Spiszu, zaproponowały, aby zgłosili się do pracy w szkołach słowackich. Związane to było z przebyciem kursu języka słowackiego, a po jego ukończeniu otrzymali przydziały do słowackich szkół ludowych. J. A n d r u ś k i e w i c z, Orawska trasa sztafetowa łączności zagranicznej Komendy Głównej ZWZ/AK (lipiec 1940—lipiec 1944), „Orawa”. Kraków 2001, nr 39, s. 127.

[18] L. Rydel, Godny Orawianin. [w:] Spisz i Orawa…, s. 251.

[19] L. R y d e l, Godny Orawianin. [w:] Spisz i Orawa…, s. 252.

[20] J. B i e n e k, Spisz i Orawa w służbie Polski Podziemnej. [w:] Spisz i Orawa…, s. 113.

[21] S. O k ę d z k i, M. J u c h n i e w i c z, Nie dzieliły ich Tatry. Warszawa 1983, s. 97.

[22] A. J a z o w s k i, Od dziejów…, s 225.

[23] J. K w i e k, Żydzi, Łemkowie, Słowacy w województwie krakowskim w latach 1945-1949/50. Kraków 1998, s. 174-175.

[24] A. J a z o w s k i, Od dziejów…, s 225.

[25]  R. Kantor, Ksiądz Ferdynand Machay. [w:] Spisz i Orawa…, s. 225-226.  

[26] J. P i e r ó g, Pius Jabłoński. [w:] Spisz i Orawa…, s. 264-265. 

[27] I. C h a l u p e c k ý, J. H a r a b í n, Dejiny Osturne. Osturňa 2004, s. 114.

[28] A. J a z o w s k i, Od dziejów…, s 222.

[29] A. J a z o w s k i, Od dziejów…, s 222.

[30] R. K o w a l s k i, Losy załogi amerykańskiego bombowca Boening B-17G „Latająca Forteca”, zestrzelonego nad Orawą. 13 września 1944 roku, w świetle relacji żołnierza Armii Krajowej Andrzeja Wojdyły ps. „Felek”. [w:] Orawa, Kraków 2001, nr 39, s. 72-74.

[31] R. K o w a l s k i, Losy załogi…, s. 69;

[32] F. J a n o w i a k, Ppor. Andrzej Jazowski – dowódca oddziału orawskiego Armii Krajowej. Wspomnienie 95. rocznicy urodzin. Orawa, Kraków 2010, nr 47–48, s. 89.

[33] M. G a r e k, Podvlk súčasťou Slovenskej republiky 1939-1945. [w:] Almanach Słowacy w Polsce XVI, Kraków 2015, s. 120.

[34] A. H u b o ň, Pohotovostné oddiely Hlinkovej gardy na Orave. [w:] Almanach Słowacy w Polsce XIII, Kraków 2012, s. 172-173; Slovenský národný archív, f. 604, šk. 102.604-12-7. Správa J. Šaligu Hlavnému veliteľstvu HG z 5.1.1945.

[35] A. H u b o ň, Pohotovostné oddiely…, s. 175.

[36] https://www.gov.pl/web/kultura/gala-wreczenia-medali-virtus-et-fraternitas-2022

[37] J. K w i e k, Z dziejów mniejszości słowackiej na Spiszu i Orawie w latach 1945-1957, Kraków 2002, s. 12.

[38] J. K w i e k, Żydzi, Łemkowie…, s. 258.

[39] L. M o l i t o r i s, Społeczne uwarunkowania powstania Towarzystwa Czechów i Słowaków w Polsce na Spiszu i Orawie. [w:] Almanach Słowacy w Polsce VIII, Kraków 2001, s. 174-180.

[40] L. G o r y c k i, Słowackie powstanie czy zbrojny opór? Wydarzenia na terenie Podwia w lipcu 1945 r. . [w:] Almanach Słowacy w Polsce XVI, Kraków 2015, s. 189-208.

[41] Archiwum IPN Kraków. Sygnatura akt: IPN Kr_0_125_182_t. II.

[42] ŠA ZA Bytča, zespół: Komitet utečencov, Národná rada 1945–1947, Zarządzenie Powiatowego Komendanta MO

ppor. Karasia, šk. 6.

[43] Liczebność tego oddziału jest określana różnie: 30, 60, a nawet 70, a nawet 80. Archiwum IPN Kraków. Sygnatura akt: IPN Kr_0_125_182_t. II, k 49. Protokół przesłuchania świadka Stopy Józefa, Nowy Targ 13. VII 1945 r.

[44] Archiwum IPN Kraków IPN Kr_0_125_182_t. II, k. 16.

[45] IPN Kr_0_125_182_t. II, k. 32-34…..Protokół przesłuchania świadka Aleksandra Karasia, Nowy Targ, dnia 14 VII 1945 r.

[46] AMZV Praha, zespół: ZÚ Varšava, Memorandum obyvateľstva obcí hornej Oravy z 5 lipca 1945 r.,

zespół: 40, šk. 106.

[47] AAN Warszawa, [w:] MAP Warszawa, Protokół Komisji Międzyministerialnej do zbadania zajść, jakie

miały miejsce w dniach 2 VII i 4 VII 1945 r. we wsiach Podwilk i Jabłonka na Orawie – w powiecie nowotarskim, woj. Krakowskie, sygn. 774; J. K w i e k, Z dziejów mniejszości słowackiej…, s. 94-99.

[48] Wyciąg z aktu zgonu  Jana Zązela, lat 39,  zmarłego 2 lipca 1945 r., wystawiony przez Urząd Stanu Cywilnego w Rabie Wyżnej dnia 2 maja 1961 r. Archiwum rodziny Jána Zonzeľa z Podsarnia.

[49] L. G o r y c k i, Słowackie powstanie…, s. 201.

[50] AAN Warszawa, [w:] MAP Warszawa, Protokół Komisji Międzyministerialnej z lipca 1945, sygn. 774;

M. W e n k l a r, Na flankach Podhala…, s. 59.

[51]Na naszym terenie szczególnie ważna i paląca jest sprawa Spisza i Orawy. Ludność tamtejsza rozpolitykowana i rozagitowana przez Słowaków w dalszym ciągu wprowadza zamęt i utrudnia wprowadzenia administracji polskiej. Czynniki urzędowe słowackie tzw. „narodne wybory” załatwiły kwestie Spisza i Orawy polubownie ze Starostwem tutejszym. Obie strony doszły do porozumienia... AP Kr. Nowy Sącz – Spytkowice, zespół: SP Nowy Targ, Poufnesprawozdanie starosty powiatowego w Nowym Targu z 4 lipca 1945 nr VI/syt/6/45, sygn. 31/1045/3.

[52] AAN Warszawa, zespół: MAP Warszawa, Protokół Komisji Międzyministerialnej z lipca 1945, Pismo

Departamentu Politycznego do ministra MAP z 25 lipca 1945 rf., sygn. 774. Popatrz również: M. M a j e r i k

o v á-M o l i t o r i s: Vojna po vojne. Severný Spiš a horná Orava v rokoch 1945-1947. Bańska Bystrzyca – Kraków 2013, s. 51-58.

[53] Po zajęciu północnego Spisza i Orawy przez 32 Pułk 8 Dywizji Piechoty 2 Armii Wojska Polskiego, co nastąpiło 17 lipca 1945 r. i  15 sierpnia 1945 r. na prośbę ks. infułata F. Machaya z 15 kwietnia 1945, skierowaną do prezydenta KRN Bolesława Bieruta.  Do Obywatela Prezydenta Krajowej Rady Narodowej w Warszawie. [w:] Orawa, 1990, nr 4-5, s. 16-17; Protokół Komisji do zbadania zajść i sytuacji narodowościowej na Spiszu. J. K w i e k, Z dziejów mniejszości…, s. 86-93; M. K a m i ń s k i, Polsko-czechosłowackie stosunki polityczne 1945-1948. PWN Warszawa 1990, s. 100; Podobnie było w Jabłonce i Podwilku. Popatrz: J. K w i e k, Żydzi, Łemkowie…,  s. 173.  

[54] J. K w i e k, Z dziejów mniejszości…, s. 6.

[55] I. M a t a s o v s k y M a t u s c h a k, The Abandoned Ones. The Tragic Story of Slovakia’s Spiš end Orava Regions 1919-1948. DeRosa Walsh 2008, s. 81.

[56] AKPR Praha, zespół: Tajné 1945–47, Horní Orava a Spiš, Dr. Matej Andráš, Správa o služobnej ceste na

československo-poľskom pohraničí na Spiši a Orave v dňoch 13.–26.4.1946, sygn. T 445/46, šk. 26.

[57] ŠA ZA Bytča, zespół: KU, šk. 1-11; Popatrz również: M. M a j e r i k o v á-M o l i t o r i s, Vojna po

vojne…, 141.

[58] Ks. Ignác Lihosit, proboszcz Parafii Wszystkich Świętych w Kacwinie od 19 października 1940 r. do 12 grudnia 1945 r.   s. 144

[59] Františka Móša z Trybsza. Został uwięziony 16 listopada 1945 r. ŠAP, šp. SA Levoča, [w:] M. Griger, List sołtysa Nowej Białej Jana; J. K w i e k, Z dziejów mniejszości…, 93; L. M o l i t o r i s, Społeczne uwarunkowania…, s. 193-192; M. A n d r á š, Ako sme začínali… [w:] A. J e n d ž e j č í k o v á, M. M a j e r i k o v á-M o l i t o r i s, M. S m o n d e k, L. O s t r o w s k a (red.) Almanach Słowacy w Polsce XII. Matej Andráš a jeho diplomacia srdca, Towarzystwo Słowaków w Polsce, Kraków 2011, s. 81. Działania przeciwko księżom słowackim przeprowadził Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Krakowie we współpracy i przy wsparciu Krakowskiej Książęcej Kurii Metropolitarnej, a także we współpracy z ks. infułatem Ferdynandem Machayem. A. J a z o w s k i, Od Dziejów Środkowych Słowian…., s. 233;

[60] M. K. K a m i ń s k i, Polsko-czechosłowackie stosunki…, s. 192.

[61] Przełomy wieku – Podhale 1900-2000, Nasze Strony z 02. 01. 2000 r. nr 53/298, s. 8.

[62] Dz.U. 1948 nr 7 poz. 47.

[63] M. M a j e r i k o v á-M o l i t o r i s, Vojna po vojne…, s. 141-169.

[64] List ks. dr Ferdynanda Machaya – Syna Orawy, napisany w Krakowie dnia 15 kwietnia 1945 r. – opublikowany pod tytułem: Dokument. Do Obywatela Prezydenta Krajowej Rady Narodowej w Warszawie. Orawa nr 3-4, 1990, III, s. 16-17.